Zima nie jest moją ulubioną porą roku, chociaż potrafię dostrzec jej uroki. Tej zimy muszę zachwycać się nią codziennie. Mała Dziewczynka jest już coraz większa, przyzwyczajona do codziennych wędrówek i kiedy tylko mówię: ”Idziemy na spacer” - natychmiast zakłada buty i tak wystrojona, stwierdza stanowczo: ”Jestem już gotowa, idziemy”. To nic, że procedura ubierania w Ukochane Zimowe ubranka trwa kolejne pół godziny, już jestem w procesie wychodzenia na spacer. Teraz muszę tylko spróbować przekonać lub zachęcić, odwrócić uwagę czy, jak kto woli doprowadzić do zamiany butów z lewego na prawy, bo to gwarantuje sprawniejsze chodzenie i już prawie… idziemy. Zakładamy Ukochane Puchate ”LEMPICZKI, Rękawiczki” i jeszcze tylko: Wszechobecna Przytulanka, Zamęczony, Utrudzony Pies, kocyk, zapasowe ubranka i chwila szczęścia bliska… Kombinezonik założony, wychodzimy. Nieeeeeeeeeeee! Chcę kupkę, boli mnie brzuszek. Oczywiście, teraz twórczy proces rozbierania i znów ubierania, bo o rezygnacji z ”pacierowania” mowy nie ma. Znawcy mówią o rożnych technikach doskonalenia człowieka dorosłego, proponuję spacer z dzieckiem, to szkoła cierpliwości, tolerancji, spokoju i oczywiście wielkiej miłości. I tak każdego dnia. Rodzice, opiekunowie to dla naszego zdrowia i oczywiście zdrowia i szczęśliwego rozwoju malucha. Spacerujmy, jutro też jest dzień, dzisiaj już czas na odpoczynek. Proszę, jeśli macie sposób na oswojenie oporu niechcianych rękawiczek i innych spacerowych „bolączek” dajcie znać, bo jutro znów idziemy…
sobota, 28 stycznia 2012
niedziela, 22 stycznia 2012
Karnawałowe podrygiwania
„Nogi, nogi, nogi roztańczone” śpiewała Irena Kwiatkowska. Ta piosenka przypomniała mi się, kiedy patrzyłam na moja Dziewczynkę i sama zaśpiewałam:
Dziecko, dziecko, dziecko roztańczone,
Rączki, nóżki idą w różna stronę,
Jest szczęśliwe i zadowolone,
Tą muzyką pięknie rozbawione.
Takie moje pisanie…
O muzyce i tańcu napisano niejedną rozprawę. Z naukowego punktu słyszenia nie mogę się wypowiadać, ale jako obserwatorka Niania i miłośniczka tańca, mam pewne spostrzeżenia.
Czy jest prawdą, że tylko wybrańcy słyszą muzykę? Czy wszyscy mogą śpiewać i tańczyć? Często słyszę:” Nie umiem śpiewać. Moje dziecko nie lubi tańczyć. Muzyka klasyczna mnie drażni”. Chciałoby się zawołać: Ubodzy duchem i słuchem. Wszystko można zmienić, pokochać muzykę i pląsać radośnie z własnym dzieckiem. W mojej „Nianiowej” rodzince muzyka pojawiła się tuż, a właściwie razem z urodzeniem Dziewczynki. Mała uwielbiała zasypiać przy porcji mleka i muzyce klasycznej dla maluszków. Później atrakcję stanowiła piękna płyta z kołysankami Magdy Umer i Grzegorza Turnaua, cały dom usypiał i kolorowo śnił, a dziecko słuchało i radośnie podrygiwało. Nie mogłam rywalizować z artystami, ale też próbowałam swoich sił wokalnych, śpiewając, może zbyt dużo powiedziane, kołysanki i pamiętane piosenki. Bawiłam się doskonale i odkryłam pasję o której zapomniałam: kocham taniec, ruch, zabawę i śmiech. To zabrzmiało jak objawienie, mogłyśmy się bawić i śpiewać jak chcemy. Każdy dzień zaczynałyśmy Ruchem Tanecznym, bez nazywania i nauczania, zawładnęła nami Muzyka i Śmiech. To wielkie szczęście odkrywać świat z dzieckiem i uczyć się jego wrażliwości. Entuzjazm, wybuch emocji taneczno-wokalnych wiedzie prym każdego dnia. Tu już muzyka i jej rodzaje nie stanowią bariery. Możemy śpiewać i tańczyć wszystko i do każdej melodii. Czas świątecznych pląsów rozpoczął się od radosnych podrygiwań do Kolęd, które zachwyciły Dziewczynkę. Kiedy rodzina zasiadła do stołu, Mała ”cala w skowronkach” podskakiwała, kręciła piruety, entuzjastycznie wyśpiewując własną interpretację kolęd. Starszy Brat, który do tej pory nie wykazywał ochoty na pląsy, ochoczo podrygiwał z siostrą i stanowili piękną parę na parkiecie. Jestem przekonana, że każdy może zakochać się w muzyce, ale dobrze jest pomóc w rozwijaniu tej miłości, szczególnie dziecku. Wiem, że mamy oswajają z muzyką swoja Ukochaną Ciążę, śpiewają, tańczą i są szczęśliwe.
Kochani, Mamusiu i Tatusiu, kiedy zauważycie podrygującego malucha, przyłączcie się do niego, bo to mistrz rytmu, gracji i gestu. W sobie odkryjecie ochotę do zabawy, poczujecie moc muzyki i radość zwykłego podrygiwania, a kiedy dzieci słodko zasną przy kołysankach, zatańczcie z ukochanym. Będzie miły wieczór.
Dobrze się bawiliście, to wspaniale. Kiedy szczęśliwie odkryjecie przyjemność tańca z dzieckiem, nie organizujcie kursów, szkoły tańca, pozwólcie dziecku cieszyć się swobodnym ruchem, odkrywaniem swojego ciała i radością płynącą z muzyki. Myślę, że tak kochany Maluch dorośnie w przekonaniu, że może śpiewać, tańczyć i być szczęśliwym człowiekiem.
Macie podobne przemyślenia, zapraszam do rozmowy.
Roztańczona Niania (odkryłam taniec arabski, rewelacja dla ciała i duszy - polecam).
poniedziałek, 16 stycznia 2012
Ciepłe zimowe wspomnienia.
Pada śnieg, pada śnieg, ale dzwonki sań nie dzwonią. Biało za oknami i moje samopoczucie dużo lepsze. Dzisiaj miły pobyt w domu: nadrabianie zaległości w czytaniu, pisaniu i obmyślaniu ciekawych zabaw dla dzieci. Wymarzona chwila na wspomnienia zimowych zabaw z mojego dzieciństwa. Najpiękniejsze chwile spędziłam w domu moich dziadków na wsi położonej wśród łąk i lasów. Ekstremalne warunki, tak dzisiaj byśmy powiedzieli, były znakomite do hartowania duszy i ciała. Kiedy tylko zbliżały się wolne dni, cała grupa przyjezdnych i tamtejszych dzieciaków, tworzyła doskonałą „paczkę”. Wymyślaliśmy najróżniejsze zabawy na śniegu, bo tego nigdy nie brakowało. Na łące Babci budowaliśmy fortece, toczyły się wielodniowe bitwy na śnieżki. Zabawom towarzyszyły salwy śmiechu, a zmarznięte ręce kryliśmy w wełnianych rękawiczkach, zrobionych przez Babcię. Sanki drewniane, pamiętające kolejne pokolenia wujków, dziadków, ciotek, były ciągle atrakcją na pobliskich górkach. Nie wszyscy mieli sanki, to jednak tylko pomagało wyobraźni, zjeżdżaliśmy na workach wypełnionych słomą, były miękkie i ciepłe, a dzięki temu lądowanie w zaspie mało bolesne. Nikt nie zwracał uwagi na guzy i stłuczenia, zabawa była najważniejsza. Największą atrakcję stanowiła jazda na łyżwach, nikt nie miał figurówek, tylko buty, do których dziadek przykręcał łyżwę. Lodowisko sami wylewaliśmy na pobliskich łąkach i jeździliśmy tak zwyczajnie, bez instruktorów, ale z pasją. Wieczór zapadał szybko, dzieciakom wtedy trudno usiedzieć w domach, nie mieliśmy prądu, telewizora, ale nigdy się nie nudziliśmy. Kiedy śnieg zasypał okoliczne wsie, sąsiadki mojej Babci zbierały się u kolejnych gospodarzy, przy lampach naftowych i przygotowywały pierze z gęsi i kaczek - nazywano to „pierzorki”. Później gospodynie robiły z tego pierza puszyste i ciepłe kołderki. Spotkanie stanowiły niewyczerpaną skarbnicę wiedzy o tradycjach, historii okolicy, dożynkach, odpustach, kolędnikach i mieszkańcach okolic. Bez telefonów i Internetu wszyscy wiedzieli o tym, co ważne dla wsi i jego mieszkańców. Dzieci siedziały z otwartymi buziami, słuchały tych opowieści, uczyły się śpiewać, robić na drutach wełniane skarpety i rękawiczki. Czuliśmy się zaszczyceni tym, że możemy siedzieć ze starszymi. W domu pachniało świeżo pieczonym chlebem, ciastem z kruszonką i ulubionymi jabłkami pieczonymi w piecu kaflowym. Te zapachy i smaki towarzyszą mi całe życie, stanowią nierozłączna część mojej historii i wspomnień. Marzeniem zimowych atrakcji była jazda wielkimi saniami Dziadka. Siedzieliśmy wtuleni w wielki wełniany kożuch, zaprzęgnięte w dwa konie sanie i pryskający spod kopyt śnieg, stanowiły ekstremalne przeżycie. Jechaliśmy kilka kilometrów, żeby odwiedzić ciocię, znajomych, bo zima to czas, kiedy na wsi żyło się wolniej, uważniej, to czas odpoczynku od ciężkiej pracy. Zachowuję te wspomnienia, bo stanowią o mojej tożsamości, są siłą napędową życia. Chcę poczuć radość zwykłych czynności, magicznych chwil bycia razem, szczęścia w prostej zabawie z dziećmi.
Zbliża się Dzień Babci i Dziadka, poproście ich o ciekawe opowieści z życia, zapiszcie to z dziećmi, może to być historyjka obrazkowa, komiks i zostawcie jako najcenniejszy skarb dla Waszych dzieci. Myślę, że to będzie wymarzony prezent dla Babci i Dziadka. Jeśli macie własne historie i wspomnienia swoich Dziadków to zapraszam do opisania.
Bardzo proszę prześlijcie na mój adres z.polrolnik@family-coach.pl.
Opublikujemy Wasze prace na stronie i wyślemy wspaniałe nagrody.
czwartek, 12 stycznia 2012
Zima bez zimy.
Witam wszystkich, którzy zaglądają na moją stronę i tych, którym zima bez zimy, daje się we znaki tak jak mnie. Mogę przyjąć wszelkie teorie na temat funkcjonowania organizmu, bo od kilku dni czuję się, jak zabawka bez baterii. Tak, taka lala, autko, robocik, który stoi bezużyteczny. Należę do grupy z energią odnawialną, ale to potrwa… Składzik z pomysłami wyczerpany, mogę myśleć tylko w schemacie: Nianiu wstań, wykonaj, patrz, śpij. W zderzeniu Mojej Dziewczynki rozpędzonej jak błyskawica z moim melancholijnym działaniem, jestem bez szans. Tuptam, jak stary niedźwiedź, który śpi, chociaż tylko w połowie, bo nie wie czy zima to, czy wiosna. Mój entuzjazm taki maciupeńki i bezsilny, do zabawy mało przydatny. Nawet ulubione wierszyki deklamowane z pasją, brzmią jak marsz… Dzisiaj to ja potrzebuję bajki na dobranoc, utulanki i jutro mam nadzieję obudzić w sobie olbrzyma, olbrzymkę, a może napiję się kawy. Jeśli macie jakieś domowe sposoby na takie dni, to proszę o pomocną „dłoń”.
Wyczerpana Niania
niedziela, 8 stycznia 2012
Bajeczki dla synka i córeczki
Baju, baju, baj…. bajki opowiadano dzieciom od zawsze. Opowieściom nie towarzyszyła telewizja, video, kino, tylko ciepły głos, czasem płonący w kominku ogień, zapach pieczonych jabłek czy świeże ciasteczka. Dobrze jest pielęgnować takie obyczaje i nauczyć dzieci słuchania. Wieczorem, przed snem, przytulcie malucha i spróbujcie opowiedzieć bajkę o codziennym dniu: o tym, co wydarzyło się w pracy, o zepsutym samochodzie, o wyprawie po zakupy. Wierzcie mi, to bardzo proste, wystarczy dodać kilka baśniowych elementów: Za górami za lasami, dawno, dawno temu, zaczarowana różdżka, Piękna Księżniczka czy Dzielny Książę, nowoczesna kareta czy rączy rumak i baśń gotowa. Dziecko zachwyci się wspaniałymi przygodami tatusia czy mamusi i będzie chciało tworzyć własne opowieści. Jeżeli będziecie wytrwali w tych działaniach i dodacie rodzinne rysunki to pomysł na dzieło gotowy. Z pewnością dobra zabawa i wiele wspólnych korzyści.
Napiszcie, czy udało się wam stworzyć rodzinne opowieści?
piątek, 6 stycznia 2012
Żaba tęczą malowana
Co ciekawego można zrobić lub napisać w taki pochmurny dzień
jak dzisiaj? Pomyślałam: tęcza, bo
kolorowa, piękna, po burzy i zawsze przynosi marzenia. Dzisiaj tęczy nie było na niebie, ale razem z
moją Dziewczynką wybrałyśmy najpiękniejszą paletę barw i postanowiłyśmy
malować. Każda z nas odkryła jakąś pasję i najwyższy czas zacząć działać. Zanim
przystąpiłyśmy do barwienia życia, należało zabezpieczyć pokój i samego malarza. Rodzice
nie będą zachwyceni farbami na meblach i
ścianie. Zaangażowane w przygotowanie stanowiska do działania, farb, pędzli i
pięknego fartuszka zastanawiałyśmy się, co będziemy malowały, a może tylko
będziemy malowały… Mała malarka ze
znawstwem stwierdziła: ”Pomalujemy smutną żabę” Cóż to jest? To stara,
gliniana, zmęczona życiem na trawniku, mieszkanka ogródka. Pozbawiona kolorów, nie
stanowi ozdoby. Nie próbowałam przekonać artystki do zmiany planów, tylko
zabrałyśmy się do działania. Żaba okazała się doskonałym obiektem malarskich
działań. Mała Dziewczynka z namaszczeniem dodawała barw, dotykała, gładziła, spoglądała
z troską i kiedy uznała, że dzieło skończone powiedziała: „Proszę, wynieś żabkę
na dwór, teraz jest ładna”. Zamierzała ją pocałować, wierząc, że to ukryta księżniczka i zaraz się
obudzi.
Zachmurzone niebo już nie jest smutne, barwny świat zagościł
w domu, śmiech pomagał w zabawie, a my
szczęśliwe, ”pofarbowane” oglądałyśmy wystawę. W taki dzień, jak dzisiaj, to
doskonały sposób na wspólna zabawę. Radość gwarantowana, a umorusana artystka
będzie długo pamiętała swoje działania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2012
(55)
- ► października (1)