wtorek, 31 lipca 2012

Dzieciomania w Jarocinie - Edycja Specjalna


Wakacje na półmetku, jeśli ktoś ma jeszcze kilka dni urlopu, powinien zawitać do pięknego Jarocina. Miasteczko od wielu lat słynie z festiwalu muzyki rockowej, ale o tym wiedzą fani, bo  tłumnie zjeżdżają na letnie koncerty. Niewiele wiedziałam o tym miejscu aż do sobotniej Dzieciomanii, która tym razem zawitała do Jarocina na zaproszenie kilku fantastycznych dziewczyn, naszych fanek z facebooka. Zawsze wierzyłam w  potężną moc kobiet, ale TE młode,  piękne dziewczyny, mamy, dały z  siebie wszystko. Pełne motywacji i wsparcia, pod patronatem Niezawodnej Niani podjęły się współorganizowania imprezy dla rodziców i ich maluchów. Spotkanie zostało przygotowały sprawnie i znakomicie pod każdym względem, chociaż mieliśmy mało czasu. Opowiem kilka słów o tej niezwykłej grupie, bo wiem, że takie działania są możliwe, jeśli ludzie się znają i lubią, a tak było w tym przypadku. Kiedy trzy tygodnie temu zmobilizowały społeczność Jarocina, aby wygrać konkurs na lokalizację kolejnej Dzieciomanii, wiedzieliśmy, że to bardzo dobra decyzja. Odpowiedź mogła być tylko jedna: ”Jedziemy!” Kiedy nasza ekipa dojeżdżała do Jarocina, tam już od rana trwały GORĄCZKOWE! (36 stopni w cieniu) przygotowania do warsztatów. W pięknym parku, w Pałacu Radolińskich, w siedzibie Biblioteki Miejskiej z dala od zgiełku, mogli odpocząć rodzice ze swoimi pociechami. Nasze współorganizatorki już były na miejscu. Warsztaty mogły się rozpocząć, a rodzice zasiedli spokojnie na sali, bo, jak zawsze, ekipa Niezawodnej Niani pomyślała o zapewnieniu świetnej zabawy dla dzieci, które radośnie  spędzały czas pod bacznym okiem opiekunek. Mogliśmy liczyć na znakomitych sponsorów i wspaniałe nagrody. Przyjazną atmosferę i pełne wzruszeń przyjęcie z pysznymi tortami z napisami Niezawodna Niania będziemy długo pamiętali. Pani Wiceburmistrz Gminy Jarocin była z nami i rodzicami podczas całego spotkania. Teraz już wiemy, jak wiele można zrobić dla własnego środowiska, jeśli tylko, wykorzysta się potencjał aktywnych ludzi, działających z pasją. Dobry pomysł  i pełne motywacji działania Niezawodnej Niani  połączyły się dla dobra dzieci i rodziców. Przyjaznych ludzi w Jarocinie jest WIELU! Młode Mamy, przyjaciółki, ciocie, babcie, koledzy, znajomi, ci wszyscy, którzy uczestniczyli w tym wydarzeniu i ci,  którzy wspierali je nagrodami, sponsorzy pokazali wielką moc i klasę Jarocina. Wielkie Dziękujemy od Ekipy Niezawodnej Niani dla Małego Wielkiego Miasta za zaproszenie, pomoc i wsparcie.

Zapraszamy do obejrzenia dwóch galerii zdjęć z Wydarzenia!
GALERIA 1
GALERIA 2

czwartek, 19 lipca 2012

Prawo ciążenia


Ostatni post” Dziecko w lodówce” wywołał wiele komentarzy. Napisałam w nim, jak małe dziecko może „zmarznąć na kość” w czasie największych upałów. Większość moich  czytelników z dezaprobatą wypowiadała się o takich nieodpowiedzialnych działaniach rodziców. Ja myślę, że ich zachowanie nie zawsze jest wynikiem braku wyobraźni. Młodzi rodzice bardzo często są zabiegani. Dużo pracują, w ciągłym stresie, pod presją czasu, a to osłabia wyobraźnię i logiczne myślenie. Dobrze chociaż, że temat wywołał poruszenie  i skłoni do refleksji chociaż kilku opiekunów.
W czym mogę pomóc? – ciepły i miły głos pani Renaty wyrwał mnie z rozmyślań, którym oddałam się w długiej kolejce do okienka bankowego. Szybko załatwiłam wpłatę, podpisałam dokumenty i z ulgą opuściłam bank. Przez chwilę zastanawiałam się, w którą stronę mam się skierować, kiedy intuicja kobiety kazała mi się zatrzymać. Moją uwagę skupił samochód, który na parkingu przed bankiem, bardzo nieporadnie manewrował. Długo trwało,  gdy  z wielkim trudem wydostała się z niego kobieta w zaawansowanej ciąży. Obiema rękami obejmowała  pokaźnych rozmiarów brzuch i poruszała się z wielkim trudem. Poczułam przypływ adrenaliny, ponieważ pomyślałam, że potrzebuje pomocy, bo zaczęła rodzić! Zanim zareagowałam, pani, podtrzymując brzuch jedną ręką, chwiejnym krokiem przeszła obok mnie i ze stoickim spokojem skierowała się do bankomatu. Teraz to ja musiałam usiąść – z wrażenia!
Po drodze do domu trochę ochłonęłam, ale zaraz po wejściu opowiedziałam o zdarzeniu mojemu mężowi. Zadałam mu dwa pytania:
Czy kobieta w ciąży może prowadzić samochód?
Jakie niebezpieczeństwa  grożą dziecku w czasie jazdy, kiedy mama jest w zaawansowanej ciąży?
Inżynierski umysł szybko rozpoczął wykład:
„Prawo pozwala prowadzić samochód kobiecie w ciąży. Mało tego, jeśli kobieta jest w „widocznej ciąży”, lub ma stosowne zaświadczenie od lekarza, to może ten samochód prowadzić bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Aby odpowiedzieć na drugie pytanie, nie będę ci tłumaczył jaka siła liczona w tonach działa na ciało o masie m, które porusza się z prędkością v. Przypomnij sobie, jak kilka dni temu spojrzałaś na mnie bardzo wymownie, kiedy lekko, ale gwałtownie zahamowałem z powodu małego pieska na drodze. Twoja ulubiona torebka od Prady, wylądowała pod twoimi nogami jakby ktoś ją kopnął. Siła z jaką poleciała zależy od prędkości pojazdu i jej masy, tzn. od ilości szminek, perfum i innych rzeczy, które w niej trzymasz. Taka sama siła, z tą samą gwałtownością  działa na dziecko w brzuchu kobiety. Co to może spowodować, to tego nie wiem, ale wpisz w Google np. „kobieta w ciąży za kierownicą” i dowiesz się. Mój techniczny doradca zakończył wykład. Nie mogłam się oprzeć ciekawości i  wpisałam. Przestałam czytać dalej po zdaniu – „może nastąpić uszkodzenie narządów wewnętrznych płodu, odklejenie się łożyska lub pęknięcie macicy”.
Drogie, przyszłe mamy!
Pamiętacie o tym, aby w ciąży nie nosić korali, bo dziecko się udusi, aby nie przechodzić pod sznurami, bo pępowina owinie mu się na szyi, nie zaglądać przez dziurkę od klucza i wiele jeszcze ciekawych ostrzeżeń. Pamiętajcie bardziej o tym, że jesteście odpowiedzialne za tego małego człowieczka w Waszym brzuchu. I nic nie zwalnia Was z wyobraźni.

sobota, 14 lipca 2012

Dziecko w lodówce


Przed wyjazdem  na urlop czekały mnie zakupy i kompletowanie wszystkich potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy.  Gdzie to wszystko znaleźć? Do głowy przychodził tylko najbliższy supermarket. Uff, nie znoszę tam robić zakupów, ale kiedy ukrop leje się z nieba, a  termometr pokazuje  48 stopni w słońcu, to była dobra decyzja, klimatyzacja daje  się polubić. W miarę jak lista zakupów się zmniejszała, wzrosło moje zainteresowanie maluchami, które towarzyszyły rodzicom. Dzieci lubią być z rodzicami, ale taki sklep to dla dziecka - nie piaskownica tylko konieczność.
Moją uwagę skupiła sympatyczna rodzina na stoisku z mrożonkami. Mama wybierała produkty. Tata pchał koszyk wypełniony zakupami, nad którymi siedział na specjalnej ławeczce śliczny bobas. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ten niemowlaczek trząsł się z zimna! Zaaferowani zakupami rodzice, musieli przebywać przy ladach z mrożonkami już dłuższy czas. Sama miałam gęsią  skórę na myśl o różnicy temperatur, między 48 stopniami na zewnątrz, a 7 stopniami przy ladach chłodniczych - a ten maluch był tylko w cieniutkiej koszulce! Rodzice jeszcze długo nie zwracali uwagi na niespokojnego dzieciaczka, który starał się powiedzieć: ”Proszę zabierzcie mnie stąd, bo będę chory, brrr”. Ukojenie i spokój pojawiły się na twarzy dziecka, gdy rodzice wyjechali ze strefy mrozu.
Pomyślałam w tym momencie, że muszę o tym napisać, jak niebezpieczne dla dzieci bywają takie zakupy. Podczas upałów, różnica temperatur 40 stopni jest groźna nawet dla dorosłego człowieka, a co dopiero dla dziecka. Malutkie, delikatne płuca, napełnione suchym i gorącym powietrzem nagle zaczynają się napełniać wilgotnym i zimnym powietrzem. Konsultowałam moje spostrzeżenia ze znajomą lekarką, która w całości potwierdziła moje spostrzeżenia. Ponieważ chcę tylko zasygnalizować problem pod rozwagę rodziców, nie będę cytować listy różnych możliwych chorób i dolegliwości, które jednym tchem wymieniła znajoma lekarka.
Nie unikniemy robienia zakupów z dziećmi, ale możemy sobie i naszym dzieciom zaoszczędzić wielu kłopotów. Mimo tropikalnych upałów jest przecież piękne lato.

A moje zakupy w takim sklepie dopiero za rok. Uff!

sobota, 7 lipca 2012

Tabula rasa


Ciepły powiew wiatru,  zapachy lata i moje zaczarowane miejsce, tutaj cieszę się  urlopem.  Odpoczywam, ale jestem z wami  rodzicami, opiekunami. Jeśli siedzicie przed komputerem z zimnym napojem i czytacie mojego posta, to jest mi bardzo miło.  Możemy razem  rozpocząć wędrówkę po tajnikach  rodzicielstwa. Chętnie podzielę się z wami niezwykłymi  informacjami  z wakacyjnej lektury. Czy wiecie, że wychowanie dziecka można zacząć od momentu kiedy lekarz powie: ”Gratuluję, jest pani w ciąży”. Magia tych słów już zaczyna działać. Tym niezwykły zjawiskiem zajmuje się psychologia prenatalna,  a dokładniej jedna z jej dziedzin - haptonomia. Ta nazwa pochodzi od   greckiego słowa hapto,  oznacza „uzdrawianie przez dotyk”. Jakiś czas temu holenderski terapeuta  Frans Veldman zauważył, że  nienarodzone dzieci lubią być głaskane i dotykane przez brzuch mamy i czekają na oznaki czułości. Same układają się w taki sposób, żeby mama  lub tata mogli z łatwością  je głaskać.  Czy wiecie, że już od pierwszych chwil życia płodowego można wpływać  na stymulacje i rozwój mózgu maluszka.  Zacisze „maminego brzuszka” to najwspanialszy uniwersytet  dla maluchów. Można wykorzystać zalety tego miejsca: dziecko jest bezpieczne, łatwo je  uspokoić kołysaniem, zachęcić do tańca melodią, której słuchają rodzice, poczytać ciekawą książkę lub wybrać się na spacer  do parku. Naukowcy zaobserwowali, że dzieci tak przygotowane do przyjścia na świat, po urodzeniu są bardziej ufne, lepiej radzą sobie z emocjami, łatwiej pokonują trudności. Ćwiczenia dotykowe powinno się rozpocząć jak najwcześniej, dobrze jeśli  może w nich brać udział oboje rodziców. Więzi, które wtedy się nawiązują,  stanowią o sile rodziny, miłości rodzicielskiej i tworzą  niezwykłe połączenie emocjonalne. Korzyści i przyjemności z takiego działania stanowią  potencjał dla wspaniałego rozwoju dziecka. Połączenie dotyku z muzyką  i opowieściami o tym, co robicie każdego dnia,  głośne  czytanie bajek,  powoduje radosny rozwój i świetnie przygotowuje na spotkanie ze światem zewnętrzny.  Podczas ćwiczeń dotykowych warto słuchać  muzyki.  Co lubi  „brzuszek”? Po wielu eksperymentach włoscy badacze doszli do wniosku, że dzieci wolą tony bardziej relaksujące(Antonio Vivaldi, Wolfgang Amadeusz Mozart) niż wprowadzające niepokój. Taki relaks powoduje lepszą pracę serca i układu nerwowego. Co więcej,  w życiu płodowym nabieramy przyzwyczajeń i stajemy się fanami określonego gatunku muzycznego, a   wśród wielu innych głosów, natychmiast rozpoznajemy głos mamy, która do nas mówiła i śpiewała.  Czy myślicie, że rada lekarza: ”Proszę się nie denerwować, prowadzić oszczędzający tryb życia”, to tylko takie sobie gadanie. Warto się zastanowić,  to bardzo ważne jaki wpływ na emocje dziecka ma nastrój mamy. Zdenerwowanie i stres powodują wydzielanie adrenaliny i kortyzolu, które przedostają się do krwi dziecka i mogą decydować o lękowym,  agresywnym czy radosnym wkroczeniu w świat. Zadowolenie i szczęście matki maluch odczuwa tak samo i przejmuje od niej hormony szczęścia. Czy warto wpływać na rozwój dziecka jeszcze przed jego urodzeniem?  Jeśli dziecko jest czystą kartą, a my jesteśmy pisarzami odpowiedzialnymi za treść na niej zapisaną, to spróbujmy  otrzymać Literacką Nagrodę Nobla za nasze działania. Dziecko będzie  szczęśliwe i radosne, spokojnie  upora się z problemami a wy będziecie z miłością obserwować  rozwój malucha. Zatem, jeśli dobrnęliście do końca tego posta, to  pozwólcie sobie na działanie.   Ja już próbowałam  przypomnieć sobie piękne chwile kołysania i położyłam się  w hamaku. Fantastyczne uczucie, obudziłam się po godzinie  z radosnym przekonaniem, że Maluszki mają cudowna huśtawkę.  Jeśli macie potrzebę, żeby dobrze przygotować się do zabawy z dzieckiem,  to dzisiaj jest dobry dzień na chwilę  uzdrawiającego dotyku.  W miarę jak zagłębicie się w haptonomię  i osiągniecie radość,  nie przestawajcie uszczęśliwiać „brzuszkowego maluszka”.
Pozdrawiam z wiejskiego Raju,  gdzie  doznaję hipnotycznego  działania przyrody.