Ostatni post” Dziecko w lodówce” wywołał wiele komentarzy.
Napisałam w nim, jak małe dziecko może „zmarznąć na kość” w czasie największych
upałów. Większość moich czytelników z dezaprobatą
wypowiadała się o takich nieodpowiedzialnych działaniach rodziców. Ja myślę, że
ich zachowanie nie zawsze jest wynikiem braku wyobraźni. Młodzi rodzice bardzo
często są zabiegani. Dużo pracują, w ciągłym stresie, pod presją czasu, a to
osłabia wyobraźnię i logiczne myślenie. Dobrze chociaż, że temat wywołał
poruszenie i skłoni do refleksji chociaż
kilku opiekunów.
W czym mogę pomóc? – ciepły i miły głos pani Renaty wyrwał
mnie z rozmyślań, którym oddałam się w długiej kolejce do okienka bankowego.
Szybko załatwiłam wpłatę, podpisałam dokumenty i z ulgą opuściłam bank. Przez
chwilę zastanawiałam się, w którą stronę mam się skierować, kiedy intuicja
kobiety kazała mi się zatrzymać. Moją uwagę skupił samochód, który na parkingu
przed bankiem, bardzo nieporadnie manewrował. Długo trwało, gdy z
wielkim trudem wydostała się z niego kobieta w zaawansowanej ciąży. Obiema
rękami obejmowała pokaźnych rozmiarów
brzuch i poruszała się z wielkim trudem. Poczułam przypływ adrenaliny, ponieważ
pomyślałam, że potrzebuje pomocy, bo zaczęła rodzić! Zanim zareagowałam, pani,
podtrzymując brzuch jedną ręką, chwiejnym krokiem przeszła obok mnie i ze stoickim
spokojem skierowała się do bankomatu. Teraz to ja musiałam usiąść – z wrażenia!
Po drodze do domu trochę ochłonęłam, ale zaraz po wejściu
opowiedziałam o zdarzeniu mojemu mężowi. Zadałam mu dwa pytania:
Czy kobieta w ciąży może prowadzić samochód?
Jakie niebezpieczeństwa grożą dziecku w czasie jazdy, kiedy mama jest
w zaawansowanej ciąży?
Inżynierski umysł szybko rozpoczął wykład:
„Prawo pozwala prowadzić samochód kobiecie w ciąży. Mało
tego, jeśli kobieta jest w „widocznej ciąży”, lub ma stosowne zaświadczenie od
lekarza, to może ten samochód prowadzić bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Aby
odpowiedzieć na drugie pytanie, nie będę ci tłumaczył jaka siła liczona w
tonach działa na ciało o masie m, które porusza się z prędkością v. Przypomnij
sobie, jak kilka dni temu spojrzałaś na mnie bardzo wymownie, kiedy lekko, ale
gwałtownie zahamowałem z powodu małego pieska na drodze. Twoja ulubiona torebka
od Prady, wylądowała pod twoimi nogami jakby ktoś ją kopnął. Siła z jaką
poleciała zależy od prędkości pojazdu i jej masy, tzn. od ilości szminek,
perfum i innych rzeczy, które w niej trzymasz. Taka sama siła, z tą samą
gwałtownością działa na dziecko w
brzuchu kobiety. Co to może spowodować, to tego nie wiem, ale wpisz w Google
np. „kobieta w ciąży za kierownicą” i dowiesz się. Mój techniczny doradca zakończył
wykład. Nie mogłam się oprzeć ciekawości i
wpisałam. Przestałam czytać dalej po zdaniu – „może nastąpić uszkodzenie
narządów wewnętrznych płodu, odklejenie się łożyska lub pęknięcie macicy”.
Drogie, przyszłe mamy!
Pamiętacie o tym, aby w ciąży nie nosić korali, bo dziecko
się udusi, aby nie przechodzić pod sznurami, bo pępowina owinie mu się na szyi,
nie zaglądać przez dziurkę od klucza i wiele jeszcze ciekawych ostrzeżeń.
Pamiętajcie bardziej o tym, że jesteście odpowiedzialne za tego małego
człowieczka w Waszym brzuchu. I nic nie zwalnia Was z wyobraźni.
Zawsze się zastanawiałam, będąc w ciąży już z Agatką, bo wtedy dopiero weszliśmy w posiadanie samochodu - jak to możliwe, aby zezwolić kobietom w ciąży na jazdę bez pasów. (dowiedziałam się o tym zdając prawo jazdy, ale podczas jazdy z brzuszkiem bardzo szybko soebie o tym przypomniałam.)
OdpowiedzUsuńWydawało mi się to wtedy okrutnie niebezpieczne i nieprzemyślane.
Nianiu, zapraszam do zabawy, pozdrawiam ciepło!!
12 lat temu poprostu jezdzilo sie bez pasów i było to tzw mniejsze zło. Nawet lekarze mi odradzali zapinania pasów w samochodzie, bo w razie gwałtownego hamowania, pasy mogły uszkodzić maleństwo. Teraz są udogodnienia typu "poddupnik" z ograniczeniem na pasy. Nie jest to tanie, ale jest i uważam, ze warto to mieć. Nowe kosztuje sporo, używane nieco mniej, ale z własnego doświadczenia powiem że warto. Lepiej wydać dwie stówy niż potem pluc sobie w brodę.
OdpowiedzUsuń