wtorek, 14 czerwca 2011

Sielsko i anielsko

Słoneczne, wiosenne popołudnie, wokół soczyście i zielono. Siedzę z filiżanką aromatycznej kawy i słucham „brzmień wszelakich”. Ptaki, pszczoły i kolorowe owady, i ten zapach trawy, ziół i kwitnących kwiatów – moja wspaniała wieś. Tak, tak – piszę z mojej ostoi spokoju. Tu nabieram sił, godzinami chodzę po lesie i niezmiennie zachwycam się barwami otaczającego świata. Tutaj uczę się wrażliwości i mądrości oraz pokory wobec ludzi i przyrody. Tutaj mam wspaniałych, niezawodnych przyjaciół  oraz licznych znajomych. Mogę porozmawiać z każdym kto przechodzi wiejską drogą obok mojej chaty lub zaprosić go na kawę.
Z żalem obserwuję jednak, że miejskie obyczaje co raz bardziej próbują wedrzeć się w wiejskie, sielskie życie. Co raz częściej muszę np. telefonicznie ustalić termin spotkania.
Dawno, dawno temu, kiedy rodziny mieszkały w wielopokoleniowych domach, dzieci wychowywane z dziadkami, ciotkami i innymi krewnymi nabierały szacunku dla starszych. Obowiązkiem było przestrzeganie tradycji i obyczajów rodzinnych. Maluchy przysłuchiwały się opowieściom rodzinnym. To dawało najlepszy i bezcenny prezent na całe życie: poczucie więzi, bezpieczeństwa i akceptację wszystkich.
Współczesne maluchy znają trochę inne historie. Lepiej niż losy swoich rodzin znają dzieje Bena, Kena czy Kaczora Donalda. Zapracowani rodzice, zabiegani dziadkowie, spotkania rodzinne tylko przy okazji. Dzieci same bawią się po kątach, grają na x-boxach,  lub zajmuje się nimi animatorka – wszystko z myślą o prawidłowym rozwoju młodego człowieka.
A może chodzi bardziej o swoją wygodę i tzw. „święty spokój”. Co Wy na to?

Z anielskimi pozdrowieniami Wasza Niania 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj...