sobota, 11 lutego 2012

Znów rogaliki

Tyle czekaliśmy na zimę martwiąc się, że nie nadejdzie, teraz chętnie byśmy się jej pozbyli. Cóż, ma swoje prawa i urok osobisty  tyle, że zimny. Po kilku dniach mroźnego odpoczynku,  wróciłam do mojej dziewczynki. Bardzo się stęskniłyśmy za wspólnymi zabawami, tańcem, książeczkami i radosnym śmiechem. Spacery  w taki mróz były ryzykowne a najbardziej gorące  pomysły kojarzyły mi się z gotowaniem i pieczeniem. Hitem urlopu stały się drożdżowe rogaliki.  Moja rodzinka lekko przesycona,  nie reagowała zbyt entuzjastycznie na kolejną propozycję: ” Może upiekę  rogaliczki”.
Są bardzo pyszne,  a  skała trudności wykonania nawet mnie (nie jestem fanką  gotowania) zachęciła do działania. Wierzcie mi, to  wywołuje hormon szczęścia: kilka minut  i pełna  taca smakołyków.  Rozmarzyłam się,  a do tego PYSZNA, AROMATYCZNA KAWA Z CYNAMONEM. Postanowiłam  zachęcić Małą do pieczenia. Odrobina przygotowań i już się bierzemy do pracy. Fartuszki kucharek założone, czas przygotować drożdże,  mała była zachwycona  rozdrabnianiem,  smakowała, ucierała,  delikatnie próbowała, wołając: pyszne jest ciasto, pycha, pycha, mogę jeszcze. Mąka okazała się produktem niezwykle twórczym, można jej dotykać, usypywać  kopczyki dla krecika, drążyć tunele dla robali, próbować  smaku i poznać znaczenie słów: sypać, przesypać, usypać, dosypać.  Najciekawszym punktem pracy kucharek okazało się nakładanie dżemu i zawijanie rogalików. Wyobraźnia dziecka niczym nie skrępowana wędrowała po świecie smaków, kształtów, znaczeń, kolorów, dotyku. Doświadczałyśmy rogalików wszystkimi zmysłami,  skupienie i szczęście jakie malowało się na twarzy mojej pomocnicy  było największą nagrodą.  Troszkę  sprzątania, Mała oczywiście jest do tego pierwsza, uwielbia biegać ze ścierką  i ochoczo wyciera wszystko. Kuchnia po reanimacji wygląda dobrze, dziecko szczęśliwe i podniecone oczekiwaniem na Wielkie Dzieło, zasnęło. Krótka drzemka i pierwsze pytanie: Gdzie rogaliczki? Już zjadłaś?  Jeszcze tylko odrobinę  przypudrować  i już można delektować  się smakiem.  Pyszny deser,  zachwycone dziecko, zdziwiona i zadowolona mama,  to efekt jednego pieczenia. Polecam wszystkim  taką zabawę, bo przyjemna i pożyteczna. Tym, którzy mają ochotę na smakołyk rogaliczkowy,  podaję link do przepisu: http://gotuj.skutecznie.tv/2010/11/rogaliki-drozdzowe-z-dzemem-szybkie-i-smaczne
Upieczcie i napiszcie czy smakowały. Pozdrawiam, bo czas na pieczenie. Wieczór Walentynkowy przed nami.

6 komentarzy:

  1. to prawda dzieci uwielbiają prace w kuchni :) moje wszystko jedno czy to pieczenie czy gotowanie - choćbym nie miała ochoty z nimi akurat coś robić to się nie wykręcę -muszą uczestniczyć i to oboje -a mamka musi mieć oczy dookoła głowy żeby sobie przy tym któreś krzywdy nie zrobiło - ale nie powiem bo z tygodnia na tydzień pomoc jest coraz większa i widać efekty tych wspólnych kuchceń :)
    a przepis na rogaliki zachęcający -gdybym miała margarynę w lodówce to już bym pobiegła je robić
    a przepis na rogaliki zachęcający -gdybym mia;

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ mnie kusisz tym przepisem! A ja postanowiłam ograniczyć pieczenie, ale przede wszystkim jedzenie słodyczy...No nie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj tylko wyjąteczek, można upiec i zaprosić znajomych. Sama przyjemność a jutro Walentynki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale napisałaś, można poczuć atmosferę chwili, ba, a nawet zapach pieczonych rogaliczków... Jestem pełna podziwu dla cierpliwości, jaką masz do swojego dziecka. Bo ja wciąż się jej uczę. Jesteś dla mnie wzorem do naśladowania, dobrym Aniołem. Dziękuję:)

    A przepis na rogaliczki... chętnie wypróbuję, bo lubię kucharzyć, zwłaszcza dla najbliższych, ale... nie po Tłustym Czwartku...!:)
    Jak na razie mam zdecydowanie dość słodkości:-)

    Pozdrawiam serdecznie,

    Lusija

    OdpowiedzUsuń
  5. To bardzo piękne,co napisałaś. Dziękuję, ta Mała Dziewczynka jest dla mnie Kimś
    Wyjątkowym a jestem tylko jej nianią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaach! No tak... A myślałam, że to Twoje Dziecię... Gapa ze mnie:)
      Jesteś w takim razie Nianią na medal.. bo piszesz, jak o swoim dziecku... To jest piękne.

      Usuń

Skomentuj...