czwartek, 3 maja 2012

W chatce pod lasem


Odliczałam kolejne dni do majówki, nareszcie  będę miała  czas na odpoczynek, bo Nianie też potrzebują relaksu, żeby były niezawodne.
Wybieraliśmy się na działkę, ale, jak zwykle przed wyjazdem,  opanowała mnie organizacyjna gorączka: przygotowania,  zakupy, pakowanie. Weekendowy poranek przywitał nas błękitnym niebem i zapowiadającym się upałem, więc  z przyjemnością wyruszyliśmy do naszej Chatki pod lasem. To moja oaza spokoju, magiczne miejsce ze starym,  drewnianym domkiem, uratowanymi meblami i rodzinnymi pamiątkami. Miasto zostało gdzieś za „górami, za lasami”, chociaż to tylko 30 km od centrum. Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam zupełnie inny świat. Tu panują inne reguły - mamy czas być ze sobą, zapominamy o słowach: muszę, szybko, nie mam czasu, tutaj życie płynie innym rytmem. Długo mnie tu nie było i  pobiegłam obejrzeć gospodarskim okiem  rośliny, drzewa,  usiąść w ulubionym,  wiklinowym fotelu z filiżanką kawy. Był czas na rozpakowanie i drobne porządki, bo  pająki zajęły się zdobieniem ścian, a myszy uznały, że to ciekawe miejsce na dom i narobiły zamieszania. Podwórko też prosiło o pomoc i opiekę, więc  z przyjemnością zabrałam się do grabienia i sprzątania. Nagrodą było wieczorne, prawdziwe ognisko  z pachnącymi jałowcem kiełbaskami na różnie.  Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę,  spacerowałam i zachwycałam się zielenią. Była jak noworodek, przed chwilą pojawiła się na świecie a wywołała tyle zmian. Zachwyciła  pięknem,  delikatnością  maleńkich liści,  soczystością barw, donośnym brzmieniem ptasich śpiewów,  objawiała nowy czas. Bosymi stopami dotykałam trawy i  poczułam się szczęśliwa. Za oknem rozciąga się niezwykły widok zielonego dywanu żyta i pszenicy, to zapowiedź dostatku lata. Uwielbiam ten proces, kiedy mogę towarzyszyć przyrodzie i być częścią jej zmian. Uczę się doceniać  wartość życia, dotykać przemijania i po prostu być.. To miejsce, gdzie  wrażliwość serca jest na wyciągnięcie ręki, a  kontakty z bliskimi zyskują spokojną rozmowę,  uważne słuchanie i bycie ze sobą. Jeszcze kilka spokojnych  dni przede mną. Zaplanowałam wieczorny spacer z kijami  w towarzystwie mojego męża, który  uczestniczy ze mną w tych magicznych przeżyciach.  Właśnie w tej chwili mam gościa, przyszedł bocian na żabie śniadanie. Pozdrawiam z uroczego zakątka.

Po powrocie z urlopu ostro zabieram się do działania, przed nami Dzieciomania, warsztaty dla rodziców.
O tym napiszę więcej  i podam szczegóły. Teraz zajrzyjcie na stronę  www.NiezawodnaNiania.pl,  rezerwujcie miejsca, bo 12 maja w Warszawie pierwsze spotkanie.

3 komentarze:

  1. ZAZDRASZCZAM:)

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham takie miejsca i marzę o takiej oazie spokoju -bez luksusów , w gęstwinie zieleni takiej dzikiej nieokiełznanej , bez wygód gdzieś na końcu świata ( niekoniecznie że daleko ale koniecznie w miejscu " gdzie psy szczekają pupami " ... kocham te miejsca za to że tam czas jakoś staje w miejscu, ślimaczy się a wszystko naokoło razem z tym czasem - w takich miejscach można przypomnieć sobie co w życiu najcenniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. My też byliśmy w miejscu spokojnym i sprzyjającym byciu razem- cudnie!
    Pozdrowienia dla bociana.
    Jest Bocian- jest i Nania ;-)))))))

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj...